Serge Ginger Gestalt

Wykład Serga Gingera podczas XI Międzynarodowej Konferencji Psychoterapii Gestalt w Madrycie (Hiszpania). 30 kwietnia 2009

Serge był psychologiem i psychoterapeutą, założycielem Paryskiej Szkoły Gestalt (EPG) oraz FORGE (International Federation of Gestalt Training Organizations). Profesor Neuronauki na Uniwersytecie Zygmunta Freuda w Paryżu. Pełnił liczne funkcje w EAGT oraz EAP. Zmarł w 2011 roku.

Naukowe uwarunkowania terapii Gestalt

W ciągu kolejnej godziny soróbuję przekonać Was, że kapitalna intuicja naszych przodków i założycieli terapii ciała, w szczególności terapii Gestalt jest obecnie potwierdzona przez istotne odkrycia naukowe w dziedzinie neuronauki w ostatnich dwudziestu latach. Jedna godzina jest wystarczająca aby rozwinąć dowód – chociaż ciągle jest często nieznany.

Usłyszymy dlaczego terapie ciała okazały się daleko bardziej dogłębne, szybsze w działaniu i efektywniejsze/trwalsze niż psychoterapie opierające się w gruncie rzeczy o słowa takie jak psychoanaliza, tradycyjna analiza transakcyjna i NLP…
Każdy kontakt lub ruch ciała mobilizuje prawą półkulę mózgową, która jest bezpośrednio połączona z głębokim obszarem limbicznym emocjonalnej części mózgu – poprzez „perforant pathway” (szlak kojarzeniowy), pierwotne połączenie synaptyczne – które nie znajduje odpowiednika w lewej półkuli mózgowej (odpowiedzialnej za słowa i racjonalność/słownej i racjonalnej).
Wszystkim emocją towarzyszy wytwarzanie konkretnych neuroprzekaźników (aktualnie jesteśmy w stanie rozróżnić około 100), które kształtują nastrój i myśli. Większość neuroprzekaźników przemieszcza się w środku mózgu i wewnątrz ciała każdego człowieka, ale niektóre z nich rozprzestrzeniają się na zewnątrz, do środowiska i dlatego „dotykają” tych w pobliżu, w szczególności psychoterapeutów: mówię tu o sławnych feromonach – które tworzą tzw. „6 zmysł”, zmysł chemiczny, jeden z elementów tego, co nazywamy często „intuicją”.
Organ 6 zmysłu, VNO (narząd lemieszowo-nosowy) jest niedostrzegalny dla oczu, umiejscowiony głęboko w organie nosowym, jest odpowiedzialny za otrzymywanie i odczytywanie tych feromonów (które przekładają się na nasze głębokie nastroje); jest całkowicie wydzielony z kanałów węchowych, nie ma zapachu i nie ma bezpośredniego połączenia ze sferą korową części mózgu odpowiedzialnej za świadomość. Zatem jego informacje są całkowicie nieświadome i bezpośrednio dotykają naszej głębokiej niewerbalnej wrażliwości.
Podkreślę również znaczenie i rolę tylniopłatowej werbalizacji zmysłów – tego, co pozwala mózgi zapamiętywać (ślad pamięciowy) przeżyte doświadczenia i w ten sposób pozwala na późniejsze ich podjęcie/doświadczanie/robienie. To tak, jak istotne jest nazwanie dokumentu kiedy kończymy pracę na komputerze, aby zachować jego ślad i mieć możliwość ponownego odnalezienia i kontynuowania pracy nad nim. W podobnym rozumieniu praca słowami nie jest w sobie samej pracą terapeutyczną, ale punktem odniesienia, sposobem etykietowania.
Naturalnie mowa może wyzwolić emocje i w następstwie zmianę neuronową: kiełkowanie dendrytów (wypustek komórek nerwowych), nowe połączenie synaps, produkcję neurotransmiterów lub hormonów…

W tym przypadku możemy powiedzieć „Słowo stało się ciałem”: słowo ucieleśniło się i stworzyło efekt, który jest potencjalnie trwały. Ale w większości przypadków, w codziennych doświadczeniach, proces jest odwrotny: to emocje pojawiają się pierwsze, spontanicznie, następnie stają się świadome i na końcu wyrażone słownie.

W funkcjonowaniu naszego ciała i świadomości wszystko zachodzi cyklicznie i w całym organizmie/ogólnoustrojowo; biologiczne, psychologiczne i społeczne interrelacje dzieją się cały czas i w obu kierunkach: głód sprawia, że się ślinię… a ślina zaostrza mój apetyt; pieszczota lub masaż stymuluje produkcję oksytocyny… a oksytocyna zwiększa moją potrzebę przywiązania, czułości, zrozumienia, zaufania i miłości.

Freud napisał już w 1920 roku:

 „Biologia jest dziedziną z nieograniczonymi możliwościami: możemy spodziewać się otrzymania niezwykle zaskakujących informacji i nie możemy wyobrazić sobie wszystkich odpowiedzi jakich może nam udzielić na zadane pytania, w przeciągu następnych dekadach. Jest możliwe, że te odpowiedzi całkowicie zniszczą nasze sztucznie budowane psychoanalityczne hipotezy!”.
W późniejszym czasie, Reich, prowadził badania nad psychofizycznym wyrażaniem biochemicznej i kosmicznej energii, i podkreślał związek pomiędzy regulacją neurowegetatywną, seksualnością i psychopatologią.
Powinniśmy pamiętać, że pierwsi psychoanalitycy byli w większości doktorami medycyny, uczonymi w biologii.

Przeszło „kilka dekad”. Gdzie jesteśmy obecnie?

Dzisiaj jesteśmy świadkami postępującego rozwoju nowych dziedzin nauki… w Stanach Zjednoczonych i, wolno ale jednak, w Europie: neuropsychoanalizy i społecznej neurologii.
Teraz przejdę do przedstawienia szczegółów z zakresu współczesnych badań korzystających z zasobów MRI (obrazowanie rezonansu magnetycznego), które pozwala nam zobaczyć na skanerze aktywność różnych obszarów mózgu w czasie realnym, a następnie podam szereg konkretnych przykładów, aby zilustrować znaczenie studiów neurologii dla optymalnego/najlepszego wytłumaczenia technik psychoterapeutycznych.
Te badania naukowe ujawniły/odsłoniły wiele aspektów dotyczących funkcjonowania mózgu, które nie były wcześniej znane, aczkolwiek często „wyczuwane” przez szereg prekursorów takich jak Freud, Fenichel, Ferenczi, Reich, Nawarro czy Perls – którzy proponowali całościowe, holistyczne podejście, włączające pięć głównych wymiarów człowieczeństwa: fizyczne, emocjonalne, poznawcze, społeczne i duchowe.
Wspomnę na przykład o fakcie, że mielinizacja ….kręgów płatu czołowego, które odpowiedzialne są za integrowanie informacji o wewnętrznej kondycji organizmu i jego środowisku i, dlatego/z tego powodu podejmowanie odpowiednich decyzji nie jest zakończona przed uzyskaniem wieku 25 lat, odwrotnie do tego, co wcześniej przypuszczaliśmy. To tłumaczy w jakiś sposób impulsywne zachowanie nastolatków, u których (limba) emocje nie są wystarczająco kontrolowane przez czołowy korowy poziom (świadomość i dobrowolność).
Znajdujemy ten sam typ niedojrzałości czy neuronowej dysfunkcji w autyzmie i nawet w przypadkach osobowości z borderline: ich jądro migdałowate jest hiperwrażliwe na wszystkie stresy, podczas gdy czołowe połączenia, z drugiej strony, są zimne/sztywne/zachowawcze – nie pozwalające na zdrowe zarządzanie nastrojem, wiodące do zachowania acting-out.
Zabieg psychocorporal, który bezpośrednio mobilizuje,włącza/aktywuje limbiczne przed-czołowe struktury udowadnia swą efektywność, szczególnie z tymi dwoma kategoriami klientów (nastolatkowi i osobowości Borderline).

Czy psychoterapia to nierozeznana/nieznana „terapia chemiczna”?

W czasach współczesnych badania naukowe w dziedzinie neuronauki pozwoliły lepiej zrozumieć, iż wszelkie uczenie się – bądź wszelka psychoterapia – wpływa na biochemiczne procesy zachodzące w mózgu: produkcję hormonów i neuroprzekaźników (takich jak dopaminy, serotoniny, adrenaliny, noradrenaliny, melatoniny, endorfiny, testosteronu, estrogeronu…). Sprawdza się to szczególnie w psychoterapiach stosujących metody oparte o pracę z ciałem i emocjami – takich jak terapia Gestalt… ale pod warunkiem, że są poprzedzone okresem werbalnej integracji – bez której, niewłaściwie umieszczone/nie na miejscu emocje albo silna katharsis wywołana/wyzwolona przez niezręczne/nieporadne techniki „omawiania”, wręcz przeciwnie, może rozwinąć/wzmocnić lub nawet podwyższyć wczesniejsze pozostałości/resztki traumy poprzez negatywną/niesprzyjającą nauronalną kondycję.

3 historyczne stadia

Przez wiele lat chętnie przeciwstawiliśmy farmakoterapię i psychoterapię: konserwatywni psychiatrzy uśmiechali się pobłażliwie słysząc twierdzenia psychoanalityków i psychoterapeutów, postrzegając ich metody jako „popularną/modną rozrywkę”; ufając tylko lekarstwom sprawdzonym w laboratoriach (badaniami podwójnie-ślepych prób oraz placebo).
Po rewolucji antybiotykowej w leczeniu chorób zakaźnych nastąpiła/nadeszła rewolucja neuroleptyczna/neuroleptyków w leczeniu chorób umysłowych/medycynie mózgu: opracowana wreszcie serię molekułów bezpośrednio działających na mózg i modyfikujących/mających wpływ na zachowanie (środki uspakajające; antydepresyjne, stymulanty/pobudzajacy, antypsychotyki i neuroleptyki).
W 1952 roku francuski doktor Henri Laborit wprowadził/przedstawił nowy produkt/lek psychotropowy (wpływający na system psychiczny/psychikę) – largactil (chloropromazyna), co pozwoliło na stopniowe wycofywanie z użycia kaftanów bezpieczeństwa w szpitalach psychiatrycznych zastępując je – nazywanym z przesadą – tzw. „chemicznym kaftanem bezpieczeństwa”.
Wiemy, że Francja plasuje się na wysokim miejscu w rankingu używania leków psychotropowych (aktualnie szacuje się, że Francuzi używają ich 3 krotnie więcej niż np.: Niemcy, Brytyjczycy, Włosi czy Hiszpanie): Temesta stała się tam „psychiczną aspiryną”, a półtora miliona Francuzów zażywa dziś Prozac. To nowe lekarstwo, jakkolwiek efektywne, nie jest wolne od efektów ubocznych: senności, ospałości, utraty inicjatywy, luk w pamięci, istotnego obniżenia poziomu libido… nawet samobójstw – obserwowalnych w przypadku nagłego przerwania kuracji u młodych osób (u których przedniopłatowe … kontrolowania są ciągle niedojrzałe).
W drugiej fazie, zamiast przeciwstawiać farmakoterapię psychoterapii dziedzin te zostały skojarzone: w rzeczywistości psychoterapia przedłuża i wzmacniania efekt kuracji lekami i stopniowe zmniejszanie ich dawek; a z drugiej strony farmakoterapia przygotowuje, akompaniuje podejściu psychologicznemu poprzez uspokajanie/ukojenie niepokoju czy zatrzymanie delirium/szaleństwa.
Dzisiaj przechodzimy do fazy trzeciej: nie ma przeciwstawności ani komplementarności ale identyczność obu stron procesu: zaczynamy zdawać sobie sprawę, że tak naprawdę pewne psychoterapie są nierozpoznanymi „chemioterapiami”. W rzeczywistości ich działania, natychmiastowo i trwale, stymulują neurofizjologicznie i wpływają na biochemię ( trochę jak „zastrzyk paliwa”). Istotną zaletą zmian jest to, że są całkowicie zindywidualizowane i dozowane spontanicznie przez organizm – czasem tylko w miliardowych miligrama/mikrogramach, podobnie jak nasz organizm nieustannie kontroluje poziom cukru we krwi, poziom witamin, Omega 3, lub żelaza czy cynku (bez których nie posiadalibyśmy zmysłu węchu/powonienia).

Subtelna i spersonifikowana biochemia

I tak na przykład zastrzyk jednego mikrogramu oksytocyny (hormonu powodującego laktację, który jest też ochrzczony jako hormon przywiązania – nawet miłości) wystarcza do natychmiastowego wywołania odruchów macierzyńskich u samicy (szczura czy owcy). Wiemy dzisiaj, ze oksytocyna jest produkowana nie tylko podczas wydawania potomstwa na świat, ale również każdego fizycznego kontaktu, a w szczególności podczas sesji psycho-corporal, masażu, zabawy z niemowlęciem lub podczas miłosnych kontaktów/relacji.
Działanie żadnego leku nie może być porównane do subtelnych i nieustannych zmian dawkowania hormonów u poszczególnych pacjentów: każdy posiłek, nawet każdy ruch wpływa na równowagę. Pamiętajmy, że na przykład każdy sukces (miłosny, sportowy, społeczny czy intelektualny) może natychmiast podwoić poziom testosteronu we krwi; podczas gdy orgazm zwiększa … czterokrotnie ilość testosteronu i endorfiny . To nagłe podwyższenie poziomu testosteronu wyjaśnia zachowanie piłkarzy – czasem zupełnie zaskakujące –, którzy zdobyli goal, „skaczących” wzajemnie na siebie, w spontanicznym, erotycznym wybuchu entuzjazmu; albo przykład zwycięzców Formuły 1, którzy seksualnie podnieceni otwierają butelkę Chapmana… i raczej „maja wytrysk” niż go piją!
Przypomnijmy, że testosteron jest steruje obu stanami: agresywnością i seksualnym pożądaniem – również u kobiet. To tłumaczy dlatego nazywam go „hormonem podboju” w rozumieniu podboju i miłosnego i militarnego. Owe dwie pierwotne życiowe siły – jak również młodość – (zachowanie jednostkowego życia i zachowanie gatunku) są mocno powiązane, sąsiadują ze sobą w podwzgórzu, strefa agresywności i strefa seksualności oddzielone są od siebie zaledwie kilkoma milimetrami strefy zarządzania przyjemnością (….!). Owo sąsiedztwo jest czasami wykorzystywane w terapii Gestalt, na przykład by wzmocnić słabnącą seksualność poprzez ludic (absurdalną/nonsensowną/groteskową/zabawową agresję) – łatwiejszą do pokierowania, z poszanowaniem etyki zawodu!

Dwa, małe eksperymenty…

A teraz trochę praktyki… zapraszam Was do zwiększenia poziomu mojego testosteronu! Teraz moja kolej zaproponowania Wam samo-zastrzyku (bezbolesnego) dopaminy… (cisza)… Zrobione! Moje milczenie – nieoczekiwane – stymuluje waszą ciekawość i podczas tych kilku chwil oczekiwania i zaskoczenia, wyprodukowaliście dopaminę, neuroprzekaźnik świadomości, rozbudzenia, orientowania się.
Ale teraz proszę o spokój! Właśnie zaserwowałem Wam nowy shot, ale tym razem z serotoniny, neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za przywołanie porządku…
Podsumowując, przeprowadzamy terapeutyczną rozmowę jakbyśmy prowadzili samochód: bez przerwy używając dwóch pedałów: hamulca i gazu (serotoniny i dopaminy). Obecnie zostało wyodrębnionych około stu neuroprzekaźników i neuromodulatorów; na przykład każde pożądanie/pragnienie (głód, spragnienie, seks) i każda przyjemność (artystyczna czy intelektualna) jest powiązana z trzema neuroprzekaźnikami:
– dopamniną, powiązaną z napięciem pragnienia/pożądania;
– noradrenalina, związaną ze stymulacją dzielonej przyjemności;
– endorfiną, która powoduje dobre samopoczucie i powiązana jest z odpoczynkiem. Jeśli mamy dwa testy krwi – drugi zrobiony w 5 minut po optymistycznej fantazji (pozytywna wizualizacja zasugerowana przez dr Simontona) – rezultaty mówią o – przeciętnie – 53% wzroście immunologii systemu! Niedawno w Stanach Zjednoczonych udało się sfilmować, przy użyciu różnych technik obrazujących mózg, zmianę, widoczną i pozostającą, w obwodzie nerwowym powstałą poprzez powtarzaną stymulację układu nerwowego („kiełkowanie”) podczas psychoterapii z pacjentem z zaburzeniem obsesyjno-komulsywnym. W paralelny sposób możne ugruntować się przekonanie/twierdzenie, że wyraźnie dostrzeżono/widziano modyfikację/zmianę zachowania, również w subiektywnym przeżyciu/doświadczeniu pacjentów, po tym, jak potraktowano ich zabiegiem chemioterapii. Zatem oba te podejścia nie są konkurencyjne ale komplementarne, można powiedzieć zamienne, substancja /materia działa na umysł, a umysł działa na substancję/materię w sposób systematyczny/ogólnoustrojowy i cykliczny.

Dziedziczenie i nabywanie cech (genetyka i plastyczność)

Podobnie dzieje się z odwiecznym, sztucznym problemem cech wrodzonych i nabytych – co jest bezpośrednim obszarem zainteresowań dla nas jako psychoterapeutów: jaki jest sens w podejmowaniu wysiłku rozwijania zdolności i zmiany zachowań, uczuć gdy wszystko jest rozstrzygnięte przez nasze zdolności dziedziczne?
Pomimo wszystkich demokratycznych idei mających za zadanie nas uspokoić, niepodważalnym jest to, że nie rodzimy się równi: są wysocy i niscy, blondyni i szatyni, biali i czarni oraz osoby o dużej inteligencji lub posiadający uzdolnienia do matematyki, sportu czy muzyki.
Zatem czy wszystko jest dokładnie sprecyzowane już w chwili narodzin?
Na szczęście, Nie! Nie jesteśmy niewolnikami naszych genów… ale też nie jesteśmy całkowicie od nich wolni!
Przybliżając tę kwestię warto wspomnieć, że współcześnie naukowcy wyróżniają trzy części charakteru, tj.:
– 1/3 części jest odziedziczona: to chromosomy z jądra komórkowego (nasze DNA);9
– 1/3 części jest nabyta i przyswojona: działanie kultury, edukacja, ćwiczenia i treningi, przypadkowe zdarzenia… i psychoterapia;
– 1/3 części jest wrodzona: można powiedzieć nabyta podczas pierwszych tygodni czy miesięcy życia płodowego. Przez pierwsze dni embrion jest rodzaju żeńskiego a męskość to powolny podbój hormonalny, kontynuowany następnie poprzez edukację i działania społeczne. W rzeczywistości dziewczynka nie jest chłopcem, który utracił swój penis (jak przypuszczał Freud); ale chłopiec to dziewczynka, która nabyła penis („zazdrość o penis” jest hipotezą niezweryfikowaną przez doświadczenie: współcześnie wśród transseksualistów jest… pięciokrotnie więcej mężczyzn pragnących stać się kobietami, niż kobiet pragnących przeobrażenia w mężczyzn! „Zazdrość o macicę” jest zatem większa niż zazdrość o penis!).

Podczas wojny, ilość męskich homoseksualistów podwoiła się (z powodu stresów przeżywanych przez przyszłe matki poważnie zakłócających równowagę hormonalną w czasie ciąży) .

Wrodzone i nabyte części charakteru wydają się być istotne: jako przykład, jeśli jedno z PRAWDZIWYCH/JEDNOJAJOWYCH bliźniaków (homozygotycznych) jest homoseksualne to drugi bliźniak w 60% przypadków jest również homoseksualny; u FAŁSZYWYCH/DWUJAJOWYCH bliźniaków (heretozygotycznych) zdarza się tak tylko w 30% przypadków, zatem o połowę rzadziej (choć 5 razy częściej niż w normalnej populacji).
Dla wielu zdolności i predyspozycji – tj. inteligencja, talent do muzyki, sportu czy nawet optymizm – ponownie znajdujemy wspomniane trzy części (odziedziczone genetycznie, nabyte w czasie życia płodowego oraz przyswojone podczas życia), ale w innych proporcjach. Zatem w danej sytuacji niektórzy z nas zobaczą „butelkę w połowie napełnioną”, a inni „w połowie pustą”…

W każdym razie tylko/jedynie predyspozycje, które mogą być rozwijane albo powstrzymywane poprzez edukację lub psychoterapię, sprzyjają lub neutralizują ekspresję genu przy pojawianiu się protein (co odkrył Eric Kandel, nagrodzony Nagrodą Nobla, profesor na Uniwersytecie Nowego Yorku). Zatem to co odziedziczone nie jest „nieszczęściem”!
Warto dodać, że nawet wzrost o 20% zamieni mężczyznę normalnych rozmiarów (1,85 m) w giganta (2,20 m), albo zwykłego sprintera w championa. Również psychoterapia potrafi przemienić klienta ze skłonnościami do głębokiej depresji w osobę lekko depresyjną… albo nawet w szczęśliwego człowieka!
Ta podstawowa cecha – plastyczność mózgu – trwa przez całe życie, aż do późnych lat: na podstawie technik obrazu mózgu udowodniono ostatnio, że powierzchnia kory mózgowej przedstawicieli leworęcznych dominuje szczególnie u skrzypków/muzyków; a obszary odpowiedzialne za orientacje rozrastają dwukrotnie u londyńskich taksówkarzy (Londyn jest znany ze złożoności układu ulic).
Wśród nowoczesnych form terapii to EMDR, czyli Eye Movement Desensitization and Reprocessing bezpośrednio wykorzystuje tę plastyczność; terapia ta zmienia bardzo szybko określone układy neuronowe i wpływa znacząco na produkcję neuroprzekaźników.

Neuropsychologia snu

Wspominając o terapii EMDR i szybkich, niekontrolowanych ruchach gałek ocznych charakterystycznych – paradoksalnie – dla stanu snu (lub śnienia/marzeń sennych), dochodzimy do kwestii neurobiologii snu.
Podejście psychoanalityczne dominujące w latach 1900-1960 nie jest obecnie aktualne za sprawą badań naukowych francuskiego profesora Michael’a Jouvet.
Współcześnie wiemy, że Freud mylił się częściowo: płód zaczyna śnić w siódmym miesiącu życia płodowego, na długo przed posiadaniem jakichkolwiek świadomych wspomnień „cenzurowanych” przez Super Ego – jak tłumaczyła stara hipoteza Freud’a.
W ten sposób niemowlę spędza 60% czasu na kontynuację rozbudowy swojego mózgu. Z drugiej strony, kobieta w ciąży poświęca na sen dwa razy więcej czasu by „towarzyszyć” w neurogenezie swojego dziecka. Niewykluczone, że część tych snów umożliwia nieświadome transmitowanie doświadczeń emocjonalnych matki (które mogą ulegać zmienianie poprzez terapie PSYCHOCIELESNE), dzięki wcześniejszemu zapisowi następującemu podczas długiego okresu/fazy snu paradoksalnego (Ginger, 1987).
Współcześnie wiemy, że zwierzęta wyższe/wysoko rozwinięte również śnią. Zwierzęta zimnokrwiste (ryby, gady) nigdy nie śnią, ale ich system nerwowy regeneruje się przez całe życie. Następuje u nich permanentna neurogeneza czyli odnowa neuronów, tak jak innych „zwykłych” komórek ich organizmów. W ten sposób wrodzone instynkty zostają ograniczone i zwierzęta te nie posiadają umiejętności nabywania i przyswajania skomplikowanej wiedzy.

Podczas snu zwierzę pozostaje bezbronne: jest chwilowo ślepe, prawie głuche i bezwładne. Nic dziwnego zatem, że pierwszą potrzebą snu jest poczucie bezpieczeństwa. Krowy śpią nawet trzy razy więcej w stajni, niż na pastwisku! Pewne swojego bezpieczeństwa duże drapieżniki śnią prawie 40% czasu spania, a biedne, małe zwierzęta łowne ważą się poświecić zaledwie 5% czasu spania na śnienie.

Mężczyźni i kobiety śnią przeciętnie przez 20% czasu spania (co plasuje nas pomiędzy drapieżnikami a ofiarami!) czyli około 100 minut każdej nocy, niezależnie czy o tym pamiętamy czy nie. Wiadomo, że wszyscy śnią… ale już osiem minut po przebudzeniu 95% treści snu jest zapominane!

Śnienie różni się od stanu snu i czuwania; odznacza się dużą aktywnością mózgu: podczas śnienia zużywamy taką samą ilość glukozy jak w stanie aktywności dziennej… co tłumaczy utratę wagi podczas snu (na podobnym poziomie gdy uprawiamy jogging!).
2/3 prawej półkuli mózgowej jest aktywna na piętrach/poziomach: węchomózgowia/wzgórza (potrzeby), limbicznym (uczucia i pamięć), korowym (obrazy) i przednim/czołowym (synteza, projekcje, wizje), a łączność z lewą półkulą mózgową (racjonalna analiza słowna; logiczna krytyka) jest odcięta. Dla porównania, łączność pomiędzy obiema półkulami trwa gdy śpimy nie śniąc.

Śnienie zostało ochrzczone jako „pępkowy …. …..”: transmituje fundamentalne/podstawowe zachowania, które są niezbędne dla naszego przetrwania; wzbogacają i aktualizują je poprzez rejestrowanie i zdobywanie doświadczeń dnia codziennego pozwalające „indywidualizowanie” i konstrukcję osobowościową, która jest sumą dziedziczenia i nabywania cech.
To właśnie podczas procesu śnienia nasze wspomnienia są rejestrowane/zafiksowane – nie tylko informacje które teraz wam daję, ale przede wszystkim wspomnienia wypełnione emocjami, ważnymi doświadczeniami, pozytywnymi i negatywnymi w naszym życiu… i specjalnie sesje terapeutyczne.
Szczury, które nie mają zdolności śnienia tracą większość zdolności do uczenia się. To samo dzieje się z pacjentami, którzy przyjmują przez dłuższy okres czasu neuroleptyki lub antydepresanty, co zmniejsza – a czasem tłumi/likwiduje – czas śnienia.
Długoterminowe pozbawianie śnienia przeważnie/ często pomaga/wzmaga pojawianie się kompensacyjnych/wyrównujących majaczeń/szału z seksualnymi lub agresywnymi aspektami i tendencjami bulimicznymi.u
Zatem śnienie realizuje/osiąga dwie opozycjyjne – jednocześnie uzupełniające się – funkcje:
– Jako „pępowina gatunku” sny żywią/karmią nasze pochodzenie/źródło/początki, powracają do/sprawdzają każdej nocy nasz program genetyczny oraz wzmacniają funkcje przetrwaniowe (seksualność i agresywność): koty śnią o polowaniu i atakowaniu podczas gdy mysz śnią o ucieczce i małych norkach!… A mężczyźni (i kobiety też) śnią o seksualności.
Rolą snów jest zatem „schronienia/tarczy przed kulturą” – kiedy nasze wykształcenie stoi w opozycji do tych dwóch sił życiowych!
– Ale sny są w tym samym czasie ważnym czynnikiem „indywidualizacji” (co odróżnia mnie od innych) ponieważ odzwierciedlają/rozważają moje wyjątkowe/wyróżniające od innych doświadczenia.
W rezultacie sny pozwalają na integrację/połączenie indywidualnych wspomnień z pamięcią kolektywną, zapewniając podstawową funkcję syntezy pomiędzy cechami dziedzicznymi i nabytymi.

Seks i mózg

Neuronauka społeczna podkreśla, że naturalna selekcja postępująco/progresywnie „rzeźbiła” nasz genom w celu uczynienia/zwiększenia naszej wrażliwości w kontaktach i związkach z naszymi partnerami.
Empatię wykazują nawet ssaki: od urodzenia szczury są predysponowane do wyczuwania smutku u swoich partnerów i zmiany swoje zachowania w celu ochrony swoich towarzyszy. Ta uważność na towarzyszy jest bardziej rozwinięta u samic.

Zostało udowodnione, że ludzie i małpy dzielą aż 98,4% wspólnych genów, co daje tylko 1,6 % różnicy… dla porównania mniej więcej 5% genetycznej różnicy różni kobiety i mężczyzn. Tak więc, ludzki samiec jest psychologicznie bardziej zbliżony do samca małpy niż do kobiety!… (i analogicznie ludzkie i małpie samice!).

Obecnie wszystkie badania z zakresu neuronauki zgadzają się – zastanawiająco – co do tego, że:
– lewa półkula mózgowa (odpowiedzialna za logikę, naukowość i za większość werbalności/słów/aspektów mowy) jest bardziej rozwinięta u kobiet, podobnie jak „przysadka mózgowa/gruczoł przysadkowy” (odpowiedzialny za zapamiętywanie).
– prawa półkula mózgowa (analogia, artystyczność i emocje) jest bardziej rozwinięta u mężczyzn – w zaprzeczeniu do tego co się powszechnie uważa (włączając nawet niektórych współczesnych terapeutów!). A to dzieje się bezpośrednio pod wpływem testosteronu. W analogiczny sposób … u mężczyzn jest ważniejsza i wrażliwsza/reaktywniejsza na silne emocje jak strach czy wściekłość.
Prawa półkula odpowiedzialna jest za przestrzeń, tu i teraz i członkowstwo w grupach, tak istotne/cenne w terapiach ciała; a lewa półkula odpowiedzialna jest za linearność czasu (przeszłości i przyszłości), rozdzielenie z/ oddzielność od środowiska i granice Ego, istotne w terapiach werbalnych/mowy/słów.
Zatem kobiety są bardziej przystosowane do słownej wymiany, komunikacji, współpracy i empatii podczas gdy mężczyźni lepiej radzą sobie ze współzawodnictwem i podejmowaniem działań. Powyższe twierdzenie sprawdza się jedynie ze statycznego punktu widzenia gdyż nawet na tej sali znajdują się wyjątki! Istnieją kobiety wysokie i niscy mężczyźni! Ale nie jest to prawdą ogólną! Te różnice powiązane są z edukacją społeczną i z biologią; rozwijały się krok po kroku przez dwa miliony lat naturalnej selekcji, kiedy prehistoryczni mężczyźni prowadzili wojny i polowali, a prehistoryczne kobiety pozostając w jaskiniach edukowały dzieci i zabierały je ze sobą!
W wieku lat dziewięciu u dziewczynek rozwój werbalny jest przeciętnie 18 miesięcy większy od chłopców. Kobiety rozmawiają przez telefon około 20 minut.. podczas gdy mężczyźni 6 minut! Kobieta potrzebuje dzielić swoje pomysły, swoje uczucia, swoje emocje podczas gdy mężczyzna kontroluje i zachowuje/utrzymuje je: przekazuje informacje i bardzo szybko poszukuje rozwiązań… A wtedy kobieta czuje się „niewysłuchana”!
Podsumowując kobiety są mniej emocjonalne niż mężczyźni ale wyrażają więcej emocji, a mężczyźni – są naprawdę – bardziej emocjonalni, ale nie wyrażają swoich emocji, niezwykle ważne jest, aby nie zapominać o tym w prywatnym życiu i w psychoterapii!
– Wypunktowaliśmy również, że liczba kobiet otrzymujących/odbywających terapię (oraz będącymi terapeutkami) jest 3 razy większa niż liczba mężczyzn.
– nowa moda na „tacierzyństwo” i ojcowie zmieniający pieluszki swoim niemowlętom sprawia, że niemowlaki produkują więcej oksytocyny (co czyni ich słodszymi osobami.. ale redukuje około 33% poziomu testosteronu! Dzisiaj jesteśmy świadkami szybkiego de-maskulinizacji mężczyzn pod wpływem powiązanych za sobą czynników biologicznych, ekologicznych, kulturowych i społecznych. Dodatkowo zanieczyszczenie chemiczne środowiska, i przede wszystkich zalew/inwazja materiałów plastikowych stymuluje estrogeny.
Jako konkluzję przytoczę fakt, że produkcja spermy spadła… o połowę w ciągu ostatnich 30 lat!

Podsumowanie

Przypomnijmy, zakańczając to krótkie wyjaśnienie, że:
… pamięć (…. … …) wskazuje „rozgrzewanie się” systemu limbicznego (skomplikowanego lub głębokiego mózgu) poprzez emocje: zatem/ i co za tym idzie efektywność psychoterapii emocjonalnych i ciała.
– Pamięć/Pamiętanie obrazów/wspomnień, realnych/rzeczywistych lub wyobrażonych, pokazuje/aktywuje w mózgu tę samą lokalizację, i generuje ten sam proces umysłowy w obu przypadkach. W rzeczywistości każde wspomnienie, od pragnień do strachu, jest re-budowane, częściowo i nieświadomie, każdorazowo podczas ich wywołania, nie zawsze świadomie. To z kolei wymaga od nas do napotykania dużej ilością rozwagi/roztropności w pracy z wczesnodziecięcymi wspomnieniami wykorzystywania seksualnego, bardzo często ujawnianych przy terapii ciała, która pozwala na fizyczny kontakt: szacuje się dzisiaj, że około 40% to fałszywe wspomnienia!